Myszynieccy Żydzi w latach 1914-1918

W okresie poprzedzającym I wojnę światową Myszyniec był największym po Ostrołęce skupiskiem ludności żydowskiej w powiecie ostrołęckim. Według spisu ludności z 1912 r. Żydzi stanowili 21% mieszkańców gminy (2396 na 12793 ogólnej liczby mieszkańców)[1].

W sytuacji zagrożenia wojną władze rosyjskie bardzo podejrzliwie przyglądały się Żydom mieszkającym na terenach przygranicznych, a ponieważ wielu z nich zajmowało się przeprowadzaniem ludzi przez granicę i przemytem, uważano ich za potencjalnych szpiegów. Na początku wojny Kozacy mieli zamiar powiesić sześciu miejscowych Żydów podejrzewanych o szpiegostwo, ale mieszkańcom Myszyńca udało się wybłagać darowanie im życia.  W lipcu 1914 r. rodziny żydowskie Wolfa Broderzona oraz Jona i Naftalego Pereców zostały oskarżone o działania na rzecz oddziałów niemieckich. W wyniku przeprowadzonego śledztwa ustalono, że Broderzon pozwalał żołnierzom niemieckim na zakup piwa w swoim sklepie w Myszyńcu, a Perecowie oprócz możliwości zakupu piwa dali im bezpłatnie chleb ze swojego sklepu w Dąbrowach. Za działania na szkodę państwa rosyjskiego zostali 5 lipca 1914 r. zatrzymani, a po przeprowadzeniu śledztwa rozkazem dowódcy 2. Armii obie rodziny zostały deportowane w głąb Rosji do guberni archangielskiej. Ich majątek przejął Skarb Państwa[2]

O wygnaniu Żydów z Myszyńca w 1914 r. tak pisał Sz. Rozenfeld:

„W Myszyńcu (powiat ostrołęcki) wojsko strzegło pobliskiej granicy. Polscy mieszkańcy miasta zaczęli przekonywać wojsko, że wszyscy Żydzi z miasta są szpiegami. Żołnierze przyjęli tę wiadomość z radością, gdyż, jak się okazało, pragnęli oni wysiedlić Żydów, i okazało się, że teraz będą mogli dokonać tego w majestacie prawa! Po kilku dniach wydano rozkaz wysiedlenia wszystkich Żydów w ciągu 24 godzin. Żydzi zaczęli zbierać manatki, a polscy mieszkańcy i wojsko zaczęli przywłaszczać sobie ich mienie – bo wszak jeśli Żyd stał się bezpański, to jego mienie tym bardziej.

O wyznaczonej godzinie wszyscy Żydzi zebrali się na Rynku, a żołnierze okrążyli ich ze wszystkich stron, odprowadzili do rzeki i puścili na cztery wiatry przestrzegając, by nie wracali do miasta.

Część żołnierzy wróciła do Myszyńca, a pozostali pilnowali, by Żydzi poszli swoją drogą, a nawet jeszcze popędzili za nimi, zdarli z nich odzienie, przeszukali ich pakunki i zabrali, co znaleźli lepszego.

Żydzi rozeszli się na różne strony i wędrowali pieszo, gdzie kto mógł: do Wyszkowa, do Węgrowa, do Pułtuska, czy do Makowa Mazowieckiego i nieśli ze sobą Znak śmierci na ich czole i spustoszenie w sercach. Wielu z nich dotarło aż do Radzymina”[3].

Okoliczności exodusu Żydów z Myszyńca latem 1914 r. tak opisuje A. Litaj:

„W mieście Myszyniec (powiat Ostrołęka, gubernia Łomża) ujęto najpierw, na skutek denuncjacji Polaków, rabina miasta i niektórych radnych Gminy, a potem, 29 sierpnia wydano rozkaz wysiedlenia wszystkich Żydów z miasta. Wszystkie rodziny żydowskie w liczbie 300 wyszły – mężczyźni, kobiety, dzieci, starcy – na pole i zebrały się przy namiocie komendanta, dygocąc z zimna i wzburzenia, zaczęli śpiewać Psalmy, prosząc, by odwrócił zło i odwołał rozkaz, ale komendant nie zważał na nich. I tak musieli Żydzi opuścić rodzinne miasto i rozejść się, wędrować drogami i polami, szukać sobie nowego miejsca w okolicznych miasteczkach i wioskach.

Po kilku tygodniach gubernator uzyskał dla nich prawo powrotu, ale miasto było już doszczętnie spalone”[4].

Z zachowanych dokumentów wynika, że większość z około 2 tysięcy wysiedlonych z Myszyńca Żydów udała się do Ostrołęki, gdzie schronienie znalazły 253 rodziny (1022 osoby)[5].

Zachowała się też relacja Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita), który w tamtym okresie jako lekarz wojskowy, porucznik armii carskiej, przejeżdżał przez Myszyniec. Tak o tym pisał w „Głosie Żydowskim” (1918, nr 25):

Gmina Myszyniec bardzo ucierpiała w wyniku działań wojennych. Mieszkańcy masowo opuszczali te tereny w obawie o swoje życie. Myszyniec został bardzo zniszczony. Ocalały 102 budynki, ogień strawił 234[6]

W czasie krótkotrwałych rządów pruskich, które prowadziły na tym terenie rabunkowa gospodarkę, powołano w kwietniu 1916 r. w Myszyńcu sąd obejmujący swym działaniem trzy gminy: Myszyniec, Dylewo i Wach. Jego pracom przewodniczył Władysław Bendecki z Myszyńca, a jednym z ławników był miejscowy Żyd Natan Dancinger.

Kiedy zakończyła się okupacja niemiecka, sytuacja w Myszyńcu i okolicznych wsiach była dramatyczna. Ludzie byli pozbawieni środków do życia i odbudowy zniszczonych siedzib. Dopuszczali się grabieży i wycinali i tak już mocno przetrzebiony przez okupantów drzewostan. Mieszkańcy Myszyńca szczególnie potrzebowali pomocy. Otrzymywali ją między innymi od Komitetu Niesienia Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, ale to zaspokajało istniejące potrzeby jedynie w niewielkim stopniu.

Niektórzy żydowscy mieszkańcy powrócili do swoich domów po zajęciu Myszyńca przez Niemców. 14 października 1917 r. odbyły się zarządzone przez władze niemieckie wybory do zarządu gminy żydowskiej. Naczelnik powiatu powołał komitet wyborczy, którego przewodniczącym był  M. Rosner, a ławnikami: Eliasz Keler i Abram Kryger. Na miejsce przeprowadzenia wyborów przeznaczono budynek, w który mieściła się szkoła żydowska.

Przewodniczącym zarządu gminy żydowskiej w Myszyńcu wybrany został rabin Jehuda Lejb Anolik (znawca Tory i zwolennik ortodoksyjnej partii Agudat Israel, syn rabina Szymona Dow Anolika z Siedlec), a członkami zostali: Eliasz Keler, Pinchos Sztabunowicz, Jakub Winter, Abram Alterman[7].


[1] Marek Niewiadomski, Społeczność Myszyńca w czasie I wojny światowej, Zeszyty Naukowe OTN, Ostrołęka 2019, XXXIII, s. 37.

[2] Tamże, s. 39.

[3] Cyt. za: Księga Żydów ostrołęckich, Ostrołęka Tel-Awiw 2002, tłum. A. Ćwiakowska, Z. Drezner, Sz. Raczyńska, s. 49-50.

[4] Tamże, s. 50.

[5] Marek Niewiadomski, dz. cyt., s. 39.

[6] Tamże, s. 43.

[7] Tamże, s. 49.